Konstanty Czawaga

tekst i zdjęcie

 

Marzeniem Grzegorza Gałązki było fotografować papieża

 

Znamy go przede wszystkim ze zdjęć w Niedzieli i albumów o Słudze Bożym Janie Pawle II. Pana Grzegorza nazywano Polakiem we Włoszech i Włochem w Polsce. Z ciężką torbą, pełną nowoczesnego sprzętu fotograficznego, on, jako wolny reporter, niezmiennie towarzyszy papieżom we wszystkich ich podróżach na całym świecie, również jeździ sam czy ze współautorami.

Tym razem w towarzystwie redaktora wydawnictwa katolickiego Michalineum ks. Sylwestra Łąckiego CSMA przyjechał do Lwowa na uroczystość beatyfikacji siostry Marty Wieckiej. Dzięki pomocy tych dwóch dobrodziejów korespondentom „Kuriera” udało się zdążyć do Śniatynia na Pokuciu, gdzie odbyła się Msza św. dziękczynna za dar beatyfikacji zakonnicy-szarytki oraz impreza artystyczna o charakterze chrześcijańskim. Mieliśmy też wędrówki po Lwowie. Po uroczystości beatyfikacyjnej w parku kultury im. Bogdana Chmielnickiego ks. Sylwester Łącki i Grzegorz Gałązka wyrazili ochotę pojechać na Cmentarz Łyczakowski. Od razu za bramą udało się nam dołączyć do grupy sióstr szarytek i w taki sposób bez trudu odnaleźć grobowiec zakonnic tego Zgromadzenia oraz grób księży misjonarzy. Dotarliśmy do grobu św. Zygmunta Gorazdowskiego, a potem dobra pogoda pozwoliła porobić zdjęcia na Cmentarzu Orląt.

W Katedrze Lwowskiej mistrz fotografował cudowny obraz Matki Bożej Łaskawej. Od razu poznał pana Bogdana Hałasa, który kiedyś pomagał mu bliżej poznać zabytki Lwowa, Cmentarza Łyczakowskiego. Można było zauważyć, że Grzegorz Gałązka dobrze pamięta wiele, ale też wielu ludzi, których spotykał na całym świecie. Interesują go także obyczaje miejscowe, kuchnia ludowa. Może kiedyś znajdzie trochę czasu, ażeby opisać też swoje wspomnienia, o tym, co pozostaje poza jego zdjęciami.

 

Postać Papieża ciągle żywa - dzięki ujęciu fotograficznemu

 

Przed wywiadem z wybitnym fotoreporterem papieskim poprosiłem, ażeby bliżej przedstawił go naszym czytelnikom ks. michalita Sylwester Łącki. Powiedział:

„Pan Grzegorz Gałązka już od ponad 20 lat mieszka w Rzymie, w cieniu kopuły bazyliki św. Piotra. (z balkonu ją widać), ale na co dzień fotografuje papieży. Fotografował Jana Pawła II, obecnie fotografuje Benedykta XVI. Ponad 20 lat współpracuje z wydawnictwem „Michalineum” i wspólnie wydaliśmy już około 50 albumów papieskich, o Janie Pawle II i obecnie o Benedykcie XVI. Jest to wielki dorobek, pokazujący papieży, a szczególnie – Jana Pawła II podczas pielgrzymek papieskich, podczas różnych spotkań, podczas spotkań z młodzieżą, z chorymi, gdziekolwiek papież był. Swoimi zdjęciami Grzegorz Gałązka nie tylko pokazuje portret zewnętrzny papieża, ale także jakąś głębię, wielkiego ducha, jakiego Jan Paweł II miał i duch ten nadal nam towarzyszy. Bo czekamy wszyscy na beatyfikację i kanonizację Jana Pawła II. nowe rzeczy, które pokazujemy, które Grzegorz wydobywa ze swoich archiwów, obrazy, zdjęcia, fotografie Jana Pawła II ciągle cieszą się popularnością i ludzie się czują jakoś blisko papieża. Ta postać ciągle w nich jest żywa. A to właśnie dzięki temu fotograficznemu, jak gdyby, ujęciu. Temu patrzeniu, nie tylko na zewnątrz, ale na to, co w papieżu było i trzeba było to uchwycić.

Trzeba jakoś tematycznie pokazywać papieża. Dotychczas, jeżeli chodzi o Jana Pawła II, to tematy narzucały poszczególne pielgrzymki papieskie. Jan Paweł II odbył bodajże 104. pielgrzymki zagraniczne, wiele też po Włoszech. Grzegorz był na 44 zagranicznych, czyli towarzyszył Janowi Pawłowi II w połowie tych pielgrzymek, przez kilkanaście ostatnich lat. Więc, te albumy powstawały samoistnie.

Ponadto, ukazały się albumy nietypowe, na przykład „Jan Paweł II i jego Kardynałowie”. To był album bodajże na 20-lecie jego Pontyfikatu. Też wielki wysiłek, bo trzeba było ze wszystkimi kardynałami się spotkać, się umówić, potem zrobić zdjęcia. Więc, kiedy można było się spotkać z nimi w Rzymie, to się spotykał w Rzymie oraz podczas różnych pielgrzymek. Tutaj była ogromna praca i jest to bardzo ważny album dla wydawnictwa „Michalineum” i dla pana Grzegorza też.

W Polsce ukazał się też album „Biskupi polscy w 20 roku pontyfikatu Jana Pawła II”, który też był wydarzeniem niecodziennym. Natomiast niedawno ukazał się album z portretami Jana Pawła II: „Wierny Bogu”, który nam pokazuje portrety papieża zamyślanego, rozmodlonego, zapatrzonego, wypoczywającego...

Trzeba dziś szukać tematów, wracać do nauczania Jana Pawła II, bo nie są to same obrazy. Z tymi obrazami jest jakieś Przesłanie, treść. Obecnie wydaliśmy album najnowszy, który jest o Miłosierdziu Bożym: „Błogosławieni miłosierni”. Jest tam cała Encyklika o Bożym Miłosierdziu Jana Pawła II, która jest ilustrowana fotografiami Grzegorza Gałązki. Nie tylko pokazującymi papieża, ale pokazującymi też różne problemy, które papież poruszał w encyklice, a więc, cierpienie, wojny, niesprawiedliwość społeczną z całego świata. Łatwiej wtedy czytać encyklikę. Skoro jest obraz, jest tekst. I są zebrani apostołowie Bożego Miłosierdzia. Oczywiście, św. siostra Faustyna Kowalska, są zdjęcia z jej beatyfikacji i kanonizacji oraz przemówienia, homilie Jana Pawła II, które są z tymi obrazami. Później są zdjęcia z kanonizacji o. Pio, który jest Apostołem Bożego Miłosierdzia. Również z tekstami Jana Pawła II z tych uroczystości. Są obrazy z beatyfikacji matki Teresy oraz zdjęcia i teksty, dotyczące beatyfikacji i kanonizacji Alberta Chmelowskiego. Jest to zrobione tak, aby pokazać, jak to Boże Miłosierdzie jest obecne cały czas i że Apostołowie Bożego Miłosierdzia żyją wśród nas. Bo przecież Jan Paweł II, Matka Teresa – to są osoby, które widzieliśmy, na które patrzyliśmy i które słyszeliśmy. Można w dzisiejszym świecie żyć tymi wartościami ewangelicznymi”.

 

„To była praca, która miała charakter historyczny...”

 

A teraz już bezpośrednia rozmowa z panem Grzegorzem Gałązką:

 

-Skąd i jak prowadziła Pana droga reporterska z Polski do Wiecznego Miasta?

-Pierwsze zdjęcia zacząłem robić „Druhem” w wieku 9-10 lat. Wujek mi podarował aparat „Druh”, no i tak się zaczęła moja przygoda z fotografią. Z tego pierwszego filmu, 16 klatek, 8 było dobrych, z 8 nic nie wyszło, ale tym się nie załamałem i po prostu postanowiłem jakoś uczyć się fotografii, no i fotografię bardzo polubiłem. Co prawda, w Polsce były wielkie problemy, bo brakowało materiałów fotograficznych, dobrych aparatów. O wszystko trzeba było się starać i walczyć, można by tak powiedzieć. Jednak, jak się ma zapał i jest jeszcze młodym, i po prostu się chce, to wiele rzeczy się udaje. Pochodzę z Polski, z okolic Kalisza, czyli z Wielkopolski. Droga fotograficzna pociągła mnie po prostu do Rzymu. Musiałem odbyć służbę wojskową, tak żeby mieć możliwość wyjazdu i miałem wtedy 25 lat, kiedy wyjechałem. Po odbyciu służby wojskowej trzeba było czekać prawie dwa lata i wtedy można było ubiegać się o paszport, żeby można było wyjechać do Włoch. I tak się stało. No i, oczywiście, tam marzeniem było fotografować papieża. Nie było to łatwe, dlatego, że po prostu nie znałem języka, nie znałem nikogo, nie wiedziałem, jak się tam poruszać i tak dalej. I pracy nie było, ale pomału... jakoś właśnie, ten zapał był większy, niż wszystkie przeszkody i można powiedzieć, że się jakoś udało.

- Czy ciężko było się przybliżyć do Ojca Świętego?

- Do Ojca świętego można było stosunkowo łatwo się dostać, bo wtedy były audiencje specjalne dla Polaków. można było się do takiej grupy przyłączyć i po prostu pójść, i nawet przywitać się z papieżem czy nawet chwileczkę porozmawiać. On z każdym się witał, chwilę rozmawiał. Moment – i to już jest zdjęcie. dojścia tego typu były stosunkowo łatwe. Natomiast, żeby fotografować ceremonię o mniejszym kręgu, tam, gdzie bywało mniej fotografów... Było trudniej i tu trzeba było się wykazać pracą, żeby człowieka poznali. Musiało być zaufanie, że chce się to robić w sposób dobry.

- I Ojciec Święty zauważył Pana...

- No, tak. Tu nie było problemów. Pierwszy raz myślałem, że może mnie nie pamięta. Moja córka była chrzczona przez papieża i papież odezwał się do mnie po polsku. nawet koledzy, którzy tam robili zdjęcia, zdziwili się, że papież mnie zna. Ja sam się zdziwiłem wtedy. To było w 1988 roku. Jednak, trzeba było być akredytowanym z ramienia jakiegoś pisma czy agencji fotograficznej. Jestem cały czas fotografem niezależnym, „wolnym strzelcem”, można tak powiedzieć, ale współpracuję z jedną agencją francuską. I z wydawnictwem „Michalineum”, no i oczywiście, jestem współzałożycielem amerykańskiego miesięcznika, który się ukazuje w wersji angielskiej i mówi o Kościele katolickim. Współpracuję też z niektórymi gazetami czy wydawnictwami w Niemczech, we Francji, z Niedzielą w Polsce. Wysłałem im też trochę zdjęć z beatyfikacji siostry marty Wieckiej.

-Tyle czasu spędził Pan z Ojcem Świętym. Jakie momenty przeżywał najgłębiej, gdzie fotografował papieża?

-Były różne sytuacje, momenty, zależy, jakie to były spotkania, Msza św. czy beatyfikacja. To wszystko miało swój wymiar duchowy i często to dotyczyło też i Polaków, którzy byli tam beatyfikowani, chociażby siostra Faustyna Kowalska, która potem została świętą czy jeszcze wielu innych. Było też wiele innych uroczystości, chociażby spotkania z młodzieżą. Miały one charakter żartobliwy. Papież żartował, więc można było zobaczyć go w różnych sytuacjach. Z prezydentami, głowami państw - to już była inna sytuacja. Tam obowiązuje protokół, do którego trzeba się dostosować, i fotograf może zrobić tylko pewne rzeczy, na który się zezwala. Jeździłem za papieżem w góry, raz byłem mniej, pod koniec życia, w trakcie jednego jego pobytu w górach, byłem prawie cały czas z nim.. To nie znaczy, że jako fotograf byłem blisko papieża, po prostu się próbowało jakoś obserwować, fotografować. Nieraz były momenty trochę takie prywatne, innym razem oficjalne; gdy była Msza św.

-Jak papież reagował, gdy go fotografowano?

-Nie można mówić, że fotograf, który robi zdjęcia, na tym jedynie zarabia, chociaż z czegoś i za coś trzeba żyć. Natomiast fotografowanie papieża, przynajmniej w moim przypadku... Wydaje mi się, że była to praca, która też ma charakter historyczny. Ona zostanie przez jakiś tam czas. Te zdjęcia będą świadczyły o Janie Pawle II, o tym, jakim on był człowiekiem, jak wyglądał, co robił. Uważam cały czas, że fotografia, mimo to, że można nią manipulować na wszystkie strony, obecnie jest też pewnym dokumentem, który jako taki przekazuje potem pewne wartości i dla historii, i dla potomków.

-Czy bywało tak, że komuś z Kurii Rzymskiej, może Ojcu Świętemu, coś się nie podobało?

-Robię dużo zdjęć. Natomiast, nie wszystkie się zostawia i nie wszystkie się publikuje. Dlatego, że po prostu, żeby zrobić dobre zdjęcie, nawet w jednym ujęciu, to trzeba zrobić przynajmniej 5, 6 klatek. osoba, którą się fotografuje, może w tym momencie zamknąć oko, może zrobić jakiś grymas.

-Jednak, opublikował Pan wiele zdjęć papieża z grymasem.

-Tak, są takie zdjęcia, ale wybrałem je świadomie.

-Ciekawe, jak reagował na to Ojciec Święty?

-To znaczy, ja nie wiem, natomiast mogę powiedzieć to, że kilka razy zdarzyło mi się usłyszeć od papieża takie słowa: „Dziękuję za albumy”. Więc, nigdy sobie nie wyobrażałem, że mogę coś takiego usłyszeć. to człowieka ucieszyło i pozwala mi zrozumieć, że raczej mu się podobały.

-Obecnego Ojca Świętego Benedykta XVI Pan miał możliwość poznać wcześniej?

-Tak. Pierwsze zdjęcia kardynała Ratzingera zrobiłem chyba w 1987 roku i praktycznie od tego czasu robiłem mu sporo zdjęć przy różnych okazjach. miałem też przyjemność być z nim na takim wyjeździe do Ziemi Świętej i tam mi udało się zrobić parę fajnych prywatnych zdjęć. Były to zdjęcia w Jerozolimie, no i, oczywiście, w Betlejem. Nawet po wyborze go na papieża, kiedy miałem możliwość spotkać się z nim i przywitać go, to Benedykt XVI wspomniał o tym wyjeździe.

-Pan wspominał, że nieraz bywał też na tych naszych terenach wschodnich.

-Dokładnie nie liczyłem, ale może z 10 razem byłem. Może i więcej nawet, bo sam prywatnie we Lwowie byłem może z 5 razy. Potem byłem i w innych miastach, na Białorusi, w Wilnie. W Moskwie też byłem kilka razy. Chodziło mi o to, ażeby fotografować życie przede wszystkim Kościoła, bo interesuję się tym tematem i moje wyjazdy polegały głównie na tym, aby po prostu pokazać we Włoszech czy w innych krajach, jak tutaj ludzie żyją i jak się modlą. Pamiętam jedno takie niesamowite zdarzenie. fotografowałem na Białorusi starszą panią, która modliła się u siebie w domu z modlitewnika, przepisanego ręcznie. Jak te zdjęcia pokazałem we Włoszech, to niektórzy ludzie nie chcieli wierzyć, że coś takiego było możliwe. Więc, można to nazwać faktami historycznymi, że ta wiara była kultywowana w taki sposób i że ona przetrwała. Przepisywanie modlitewnika w naszych czasach (to było 50 lat temu) daje dużo do myślenia i do zrozumienia, że prześladowanie ludzi za wiarę było tu na każdym kroku. Chociażby sam kardynał Świątek siedział 10 lat w lagrach tylko za to, że był księdzem. Więc miejmy nadziej’, że takie czasy już nigdy nie powrócą ani tu, ani w innym miejscu.

- Powiedział Pan, że obecny przyjazd do Lwowa jest związany z przygotowaniem albumu o bł. Marcie Wieckiej. Jakie wrażenie ma Pan po uroczystości beatyfikacyjnej i pobycie w Śniatyniu?

-Już było kilka beatyfikacji bez Ojca Świętego, na Ukrainie jest to po raz pierwszy. Ja, jako fotograf, byłem przyzwyczajony do beatyfikacji z papieżem, więc te beatyfikacje miały trochę inny charakter, liczebnie, więcej ludzi było. To odbywało się przeważnie w Watykanie albo w czasie podróży papieskiej, jak na przykład tutaj we Lwowie w czerwcu 2001 roku, gdzie Jan Paweł II przeprowadził dwie beatyfikacje – arcybiskupa Józefa Bilczewskiego i księdza Zygmunta Gorazdowskiego, i również grekokatolików. Ale najgorzej było się przyzwyczaić do pierwszej beatyfikacji, gdzie nie było papieża i że odbywała się ona poza Watykanem. Byłem w Polsce na beatyfikacji ks. Markiewicza. To był moment też trudny dla przyzwyczajenia. Po trzech latach na to się patrzy inaczej. Uroczystość beatyfikacji we Lwowie była w miarę ładna. Pogoda nie była przepiękna, ale w sumie dobra, nie padało, co jest połową sukcesu. Jeżeli się patrzy ze strony rangi – beatyfikacji dokonał kardynał Tarcizio Bertone i to jest prestiżowe dla tutejszego terenu. Ja, jako fotograf, patrzę się na to trochę inaczej, muszę się patrzeć, jak sfotografować, ażeby można było te zdjęcia przekazać do gazet. To są troszeczkę inne problemy, ale z punktu widzenia fotograficznego jestem zadowolony, że udało się zrobić dobry materiał. Oczywiście, muszę go teraz przez dwa tygodnie opracowywać, żeby z tego wydobyć wszystko, co jest, bo tych zdjęć zrobiłem dużo. Do późniejszej publikacji z tego materiału trzeba wybrać najlepsze zdjęcia, a dzisiaj jeszcze nie wiem, które będą mi potrzebne.

 

Przed pożegnaniem rozmawialiśmy też z Grzegorzem Gałązką o możliwości sprowadzenia na Ukrainę wystawy jego zdjęć i albumów o Słudze Bożym Janie Pawle II. W tym roku taka wystawa zostanie przygotowana przez autora dla eksponowania na Białorusi. Tymczasem w Kijowie prezydent Wiktor Juszczenko przez Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej kardynała Tarcizio Bertone przekazał zaproszenie dla Benedykta XVI. Na razie trudno powiedzieć, kiedy Ojciec Święty będzie miał możliwość oficjalnie przybyć z wizytą na Ukrainę. Natomiast papieski fotograf Grzegorz Gałązka ma zamiar znów przyjechać do Lwowa, na nasze tereny.




Wróć do strony głównej