img
15
Kurier Galicyjski * 15 – 28 lipca 2011
Musiałem pamiętać też o swoim sta-
nawidziła wszystkiego, co znajdowało
Pogoda sprzyjała, a dwa desz-
zygzakiem w przejrzystympowietrzu.
nego zgonu mojego druha Petera.
nowisku i rodzinie... Miałem nadzieję,
się wokół niej, żywe czy martwe – bez
czowe dni przeczekaliśmy w Chamo-
Zatopiłem się głęboko w kontemplacji
Muszę wspomnieć jeszcze o czymś –
wyjątku... Może dlatego, że nie należa-
że zostały jakieś ślady świadczące o
nix, pokrzepiając się w Hotel du Nord
cudu tworzenia, gdy naraz usłyszałem
jestem myśliwym, i to chyba niezłym.
ła do naszego świata. Zrozumiałem to
straszliwym losie Petera. Jednak nic
znakomitym bawarskim ackermanem.
wołanie, które ścięło mi krew w żyłach.
A raczej byłem nim – od czasu spo-
natychmiast, musiała przez szczeliny
takiego nie odkryto, nawet na głazie,
Dziewiątego lipca, po obiedzie, wy-
Z trudem rozpoznałem głos Petera.
tkania z tatzelwurmem nie wybrałem
skorupy ziemskiej wydostać się z ot-
gdzie czatowała diabelska bestia. Być
pogodziło się, popołudnie zapowia-
Tylko ktoś śmiertelnie przerażony
się do lasu ani razu (nie licząc poszu-
chłani limbusa na powierzchnię lub
może zatarli je pasterze, którzy pierw-
dało się piękne. Postanowiliśmy to
mógł wydawać z siebie takie okrzyki.
kiwań Petera, ale wtedy nie byłem
przybyć tu z innej rzeczywistości, Bóg
si ruszyli na poszukiwania, albo też
wykorzystać. Po trzech godzinach
Ruszyłem biegiem w głąb lasu; naraz
sam, lecz w gromadzie ludzi). I nie
wie jakiej. Stałem jak skamieniały, a
potwór rodem z otchłani zniknął wraz
osiągnęliśmy halę Flegere na północ-
krzyk urwał się, a ja przystanąłem
zrobię tego nigdy więcej, aż po kres
z wszystkimi oznakami swej wizyty na
monstrum hipnotyzowało mnie swoim
no-wschodnim stoku doliny. Ponieważ
zdezorientowany. Po kilku minutach
moich dni.
naszej planecie. Chyba nawet podej-
szatańskim wzrokiem. Wreszcie be-
zmierzchało się, zdecydowaliśmy prze-
niepewnego marszu znalazłem się na
Na tym kończy się rękopis, zosta-
rzewano mnie o zgładzenie Petera,
stia wydała przeciągły syk, zakończo-
nocować w chacie pasterskiej, aby o
małej polanie. Wtem ujrzałem coś, co
wiony przez dziadka mojego ojca.
bowiem o zbrodni mogło świadczyć
ny czymś w rodzaju mlaśnięcia, i był
świcie podziwiać wschód słońca w gó-
sprawiło, że zamarło mi serce.
Bankier odłożył mocno pożółkłe
moje dziwne zachowanie bezpośred-
to najohydniejszy dźwięk, jaki słysza-
rach. Noc nie należała do spokojnych,
Na wielkim kamieniu siedział po-
karty, sięgnął po fajkę i zapalił ją.
nio po jego zniknięciu, ale przecież
łem w ciągu mojego życia.
bo co chwilę budziły nas wyjątkowo
twór. Miał chyba dobrze ponad metr
– Powinienem chyba dodać, że
byliśmy szczerymi przyjaciółmi, nie
Piekielny czerw wywijał ogonem
donośne dzwonki blaszane zawie-
długości, niełatwo to dokładnie okre-
autor już wówczas, gdy spotkała go
miałem żadnego rozsądnego moty-
i bił nim o skałę, prężył się do skoku,
szone na szyjach krów pasących się
ślić, gdyż jego ciało kończyło się wę-
ta straszna przygoda, zajmował dość
wu, aby wyprawiać swojego druha
coś mu jednak w tym zawadzało.
na hali. Zerwaliśmy się skoro świt i tę
żowym ogonem, który ciągle wście-
eksponowane stanowisko w bankowo-
uciążliwość nagrodziło nam doznanie
kle podrygiwał. Pokryty był włosem o
ści – w mojej rodzinie to profesja dzie-
nadzwyczajne: oto gwiazda dzienna
barwie lśniąco czarnej, przechodzą-
dziczna od kilku pokoleń. Ponadto, od-
wynurzyła się nad podobne morskim
cej w granat, jak sierść smolistych ko-
dawał się dość gruntownym studiom
bałwanom szczyty d Argentiere, a jej
tów. Na piersi posiadał drobną łuskę
przyrodniczym i jego opis tatzelwurma
purpurowe zorze zaigrały tysiącznymi
tego samego koloru. Kończyny miał
oraz sugestia dotycząca pochodzenia
refleksami w szkliwie lodowca. Pod-
na pewno tylko dwie, wspierał na nich
bestii wydają się wiarygodne. Chociaż
tatzelwurm według Heuvelmansa
czas śniadania pasterz napomknął,
krótki, ale dość mocarny korpus za-
przerażony śmiertelnie, jako naturali-
że w okolicy grasuje ostatnio jakiś dra-
kończony ogromną głową. Był to łeb
sta potrafił wiernie uchwycić najistot-
pieżnik, zapewne wilk, który rozszar-
upiorny i szkaradny, łączył w sobie
niejsze cechy oglądanego stwora.
Spojrzałem na jego pokraczne łapy:
na tamten świat. Teren przeczesano
pał już parę owiec i jedną przynajmniej
cechy kotowatych drapieżników i ga-
Oczywiście może pan podać to,
opierał się tylko na lewej, szeroko
parokrotnie ze szwajcarską skrupulat-
kozicę; zmasakrowane szczątki ofiary
dów. Odstające uszy przypominały
co tutaj przeczytałem, do druku. Na-
rozstawiając zakrzywione i, zdaje się,
nością – bez rezultatu.
napotkał właściciel sąsiedniej budy.
skrzydła nietoperzy. Stwór rozwierał
wet ze szczegółami umożliwiającymi
połączone błonami pazury. W drugiej,
Próbowałem narysować potwora,
Ta wieść nie zmąciła jednak naszych
paszczę, pełną wielkich kłów w górnej
moją identyfikację. Ale nie wcześniej
podkurczonej, ściskał ludzkie przedra-
ale zaniechałem tego. Nie potrafiłbym
świetnych nastrojów, w jakich wyru-
i dolnej szczęce. Język bestii był roz-
niż za dwanaście miesięcy...
mię, oderwane czy też odgryzione od
oddać wiernie jego postaci, której
szaliśmy na szlak.
dwojony jak u wężów. W najgorszych
– Dlaczego? – To żądanie wydało
korpusu. Było ono zabrudzone krwią
każdy szczegół bluźnił przeciwko pra-
Oddaliliśmy się od miejsca nasze-
snach nie widziałem czegoś podobne-
mi się niezrozumiałe.
i ziemią. Wyprężone palce zastygły w
wom naszego świata. Nie umiałbym
go noclegu mniej niż na milę. Peter ru-
go, nie przypominam też sobie, abym
– To proste – uśmiechnął się i wy-
rozpaczliwym, przedśmiertnym skur-
zawrzeć w wizerunku całej grozy, jaką
szył w głąb rzadkiego lasu, zapewne
oglądał równie straszliwą fantazję na
puścił z ust kłąb siwego dymu. – Moi
czu. Na jednym z nich dostrzegłem
budzi widok tego potwora.
w poszukiwaniu okazów botanicznych
którymś z wizjonerskich płócien śre-
rodacy są trzeźwymi ludźmi w każ-
błękitny pierścień.
Nie opowiadałem o tej straszliwej
do swojej kolekcji, a ja pozostałem
dniowiecznych lub barokowych mi-
dym calu; ta cecha pomogła zbudo-
Nie pamiętam, jak znalazłem się
przygodzie nikomu. Muszę zważać
na usianym kamieniami stoku, podzi-
strzów, uwielbiających portretowanie
wać dobrobyt Szwajcarii. Płacimy za
na dole... Ocknąłem się pod wielkim
na moją pozycję i stanowisko – gdy-
wiając imponującą panoramę: wprost
istot infernalnych.
to pewną cenę. Nie tylko mój pradziad
krzyżem, ustawionym nad wzgórku
bym wyjawił prawdę o tym fatalnym
przed sobą miałem potężny róg Aiguil-
Ale najokropniejsze były jego źre-
musiał liczyć się z tym, jakie skutki – w
ponad chatą pasterską. Podbiegli do
dniu i podzielił się moim głębokim
les de Charmoz, sięgający tylko dzie-
nice.
pierwszym rzędzie dla niego – spowo-
mnie jacyś ludzie – wykrztusiłem tyl-
przekonaniem, że dane mi było sta-
sięciu tysięcy stóp, ale z tego miejsca
Patrzyłem w oczy różnym bestiom.
duje ujawnienie faktycznego przebie-
ko, że mój kompan gdzieś przepadł, a
nąć oko w oko z piekielnym mon-
wydający się wyższym od ukrytego za
Polowałem w wielu krajach, strzelałem
gu tragedii na górze Flegere. Spytam
potem padłem zemdlony...
strum, uznano by mnie pewnie za
nim w zwartym masywie dość niepo-
do niedźwiedzia, tygrysa, atakującego
wprost – czy powierzyłby pan swoje
Policja przesłuchiwała mnie bar-
szaleńca. Ale mam obowiązek dać
zornego Mont Blanc, którego Bogiem
krokodyla i szarżującego bawołu. Wi-
pieniądze komuś, kto widuje diabły w
dzo dokładnie: zeznałem, że Peter wy-
świadectwo prawdzie. Dlatego piszę
a prawdą nie umiałem rozróżnić. Bliżej
działem ich ślepia: przekrwione, wście-
postaci wężorobaków z głową kota?
brał zapewne powrót inną ścieżką, dla
te słowa i moją wolą jest, aby, gdy
potężnym łukiem spływał w dolinę gle-
kłe, nabiegłe żądzą mordu. Nigdy jed-
Albo zatrudnił go we własnym banku?
mnie zbyt trudną, później natomiast
umrę, zachowali tę relację moi po-
czer des Bois; to gdzieś tam dwa lata
nak nie dostrzegłem w nich tego, co
Właśnie... Ale takie rozterki są już
w umówionym miejscu czekałem na
tomkowie i rozporządzili nią tak, jak
wcześniej straciła życie nieostrożna
zobaczyłem wówczas w źrenicach tego
poza mną – we wrześniu przyszłego
niego na próżno. Opisałem dokładnie
im podyktują rozum i serce.
młoda Angielka. Nieco na lewo, ostra
stwora. To był wzrok demona z piekła
roku odchodzę na emeryturę.
trasę naszej wędrówki, nie odważyłem
Piszę te słowa w wieku dojrzałym,
grań Veste rysowała się ciemnym
rodem. Ta istota, kimkolwiek była, nie-
się jednak wspomnieć o potworze.
kG
po upływie lat dwudziestu od upior-
Z powołania KsiądZ, Z Zamiłowania
List do redakcji
historyK, miłośniK prZyrody i Kres w
Ksiądz kanonik Jan Kurcoń uro-
dził się 30 kwietnia 1931 r. w Domara-
dzu pow. Brzozów, w woj. lwowskim
Pierwszą parafią, na której przy-
Bista i Anna Majcher. Notabene,
parafianami i umiejętnemu podejściu
(obecnie podkarpackie). Przodkowie
szło pełnić posługę duszpasterską
gdy umawialiśmy się na rozmowę,
do rozwiązywania spraw leżących w
osiedlili się tu, przybywając z Węgier.
młodemu wikaremu był świdnicki ko-
zastałem księdza podczas podle-
gestii władz, udało się wiele zrobić.
Ojciec – żołnierz armii austriackiej od
ściół pw. św. Stanisława i św. Wacła-
wania kwiatów wokół kościoła.
Z zamiłowania historyk – miłośnik
1914 r. walczył m.in. we Włoszech
wa. Był to czas „październikowej od-
Parafianie doceniają ks. kanonika
Kresów, zwiedził wiele miejscowo-
i tam, po bitwie pod Piawą, dostał się
wilży” i możliwości nauczania religii
za dobre serce, wyrozumiałość, do-
ści na Podolu i Wołyniu. Bywał też
do niewoli. Zwolniony z niewoli wraz
w szkołach, ksiądz Jan podejmuje to
brą organizację, dbałość o świątynię
we Lwowie. Stąd też w głoszonych
z Błękitną Armią gen. Józefa Hallera,
zadanie. Tu, w miłej pamięci uczniów
(m.in. za organizację festynów para-
homiliach często wplatane są wątki
poprzez Francję wraca do Polski, by
i nauczycieli Liceum Ogólnokształcą-
fialnych, z których dochód przezna-
historyczne. Podobnie czynił to na
na powrót walczyć w wojnie z bol-
cego, pozostał jako energiczny, zdol-
czany jest na remont i doposażenie
lekcjach religii w szkole w Dębniku.
szewikami pod Radzyminem.
ny organizator do zadań trudnych.
kościołów). Doceniają księdza także
Ostatnio, 1 czerwca b.r. był gospo-
Po zakończonej wojnie i demo-
Pierwszą parafią, do której jako
parafianie niezamożni, gdy podczas
darzem konkursu „Dzieje Namysło-
bilizacji wraca do rodzinnej miejsco-
proboszcz posłał go abp Bolesław
wizyt duszpasterskich niejednokrot-
wa”. Lokalna gazeta informowała,
wości, gdzie pracuje jako gajowy.
Kominek był Przeczów w dekanacie
nie wspomagał ich materialnie.
że ks. kanonik gościł uczniów i dał
Miejscowość była typową polską
Namysłów, na Dolnym Śląsku. W
Dzięki dobremu zdrowiu odwie-
dużą dawkę powojennej historii zie-
wsią, prócz kilku rodzin żydowskich
Przeczowie posługę duszpasterską
dza Bieszczady oraz w dalszym cią-
mi namysłowskiej i parafii Przeczów.
Ks. Jan Kurcoń
żyło też kilka rodzin Rusinów (Ukra-
sprawował aż do przejścia na eme-
gu służy Bogu i ludziom.
Wszystko w barwnych opowieściach.
ińców). W najbliższej okolicy nie dali
ryturę w 2006 r. Parafianie – to głów-
Na zakończenie należy nadmie-
Po ojcu – miłośnik przyrody i
o sobie znać nacjonaliści spod zna-
nie ludność z Kresów. Dlatego też
Podczas pełnienia posługi dusz-
nić, że jest wiernym czytelnikiem Ku-
opiekun zwierząt. Na plebanii urzą-
ku OUN UPA.
z zadowoleniem poparł inicjatywę
pasterskiej ks. kanonik Jan Kurcoń
riera Galicyjskiego, doceniając pracę
dził skromne muzeum łowiectwa
Jan po małej maturze, zdanej w
Grzegorza Szczepaniaka – emery-
zabiegał o wystrój, konserwację, re-
Redakcji i z ukontentowaniem pod-
i militariów. Podczas powstawania
rodzinnej miejscowości, wyrusza na
towanego nauczyciela, by w miej-
monty i utrzymanie w należytym sta-
kreślając, że czuje się Kresowia-
filmu „Śmierć dziecioroba” – to prze-
Ziemie Odzyskane do Wrocławia. Tu
scowym kościele pw. Najświętszego
nie trzech świątyń znajdujących się
kiem i wszystko to, co dzieje się na
czowska plebania odgrywała jedno z
kończy liceum i wstępuje do Wyż-
Serca Pana Jezusa umieścić tablicę,
na terenie parafii. Zmotywował także
Kresach jest mu bliskie. A to właśnie
miejsc akcji. Film nakręcony w 1990
szego Seminarium Duchownego –
poświęconą Polakom zamordowa-
parafian w jednej z miejscowości do
znajduje na jego łamach.
roku uzyskał szereg nagród, w tym
Wydział Papieski. Święcenia kapłań-
nym i wypędzonym z okolic Lwowa,
adaptacji świetlicy wiejskiej na kaplicę
– w Kijowie. Występowali w nim
zbigniew maliński
skie przyjmuje w 1956 r.
Stanisławowa i Dubna.
mszalną. Dzięki dobrej współpracy z
m.in. Beata Tyszkiewicz, Henryk